niedziela, 2 listopada 2008

Chleb..





Upiekłam chleb :) pierwszy w życiu, pierwszy na zakwasie, pierwszy przy którym odbywała się magia karmienia zakwasu, przygotowywania zaczynu, rośnięcia i wypiekania.
Zaczęłam w sobotę popołudniu, skończyłam w niedzielę o 5 rano. Wstawanie w nocy aby ciasto przełożyć do formy, odstawić do wyrośnięcia, wstawić do pieca i z niego wyjąć to proces niemalże taki jak przy nocnym wstawaniu do dziecka - tajemniczy i bardzo spokojny.

Na swoich chlebowych blogach Liska, Tatter, Mirabbelka czy Evenka od której wzięłam przepis pisały, że pieczenie chleba wymaga spokoju i czystych myśli, nie można się spieszyć i pospieszać. Pisały także, że sam proces przygotowywania i pieczenia wywołuje stan spokoju. Zgadzam się z nimi w 100%. Gdy chleb rośnie, rozwija się a dom wypełnia powoli jego zapach można zwolnić i poddać się jego rytmowi.

Teraz idę przygotować kolejne ciasto na kolejne chlebki aby móc nimi się podzielić. Bo ten ze zdjęcia znika strasznie szybko :)

I jeszcze jedno to jest proste i wcale nie czasochłonne - kolejne etapy wymagają 5 minut aby je przygotować a potem godziny czekania.


Posted by Picasa

7 komentarzy:

Arabeska pisze...

Gratuluję udanego debiutu w pieczeniu chleba i miło mi , że na "pierwszy ogień" poszedł właśnie mój przepis :-) Jednocześnie podziwiam za to nocne wstawanie ;-)

cozerka pisze...

Dziękuję :)
W nocnym "czuwaniu" miałam towarzysza Pana B - który spisał się dzielnie i wspaniale

Yacek pisze...

W smaku napewno był pyyyyszny...

cozerka pisze...

był:)

Karska pisze...

O matko, już tu więcej nie zajrzę! ;)
Piękny ten chleb... Chyba w końcu muszę zrobić, a zabieram się do tego już ze 4 lata...

cozerka pisze...

Karska :) próbuj, u mnie już się zrobiła mała piekarnia, sypnęło zamówieniami na kolejne...

Gosia Oczko pisze...

To może w końcu ja coś upiekę...


pozdrówka!