piątek, 28 listopada 2008

Gdy za oknem zimno...


zdjęcia grzeją wspomnieniami. Wakacyjny objazd po Bałkanach. Przed nami Zatoka Kotorska, widok z miasteczka Perast, gdzie czas zwalnia o ile zupełnie się nie zatrzymał.
Patrzę na to zdjęcie i pamiętam: mieszkanie nad tawerną, zapach i smak owoców morza, pokrzykiwania kucharza, przekręty kelnera (wiecznie jakaś potrawa na rachunku ekstra), lepką słodycz fig, ciepły a słony wiatr od zatoki. A za oknem w zależności w którą stronę się spojrzy - góry, morze, palmy.

Mam nadzieje, że za kilka miesięcy tam wrócę, tym razem drogą przez Serbię...marzenia :]


Posted by Picasa

czwartek, 20 listopada 2008

XIII Akcja GTWB- Cztery Łapy



Czy te oczy mogą kłamać? Czy można się im oprzeć? Mi się nie udaje i dokarmiam go wbrew rozsądkowi.


Na zdjęciu pies "wieloimienny" bo w zależności od tego kto go woła jest Burkiem, Fafikiem, Miśkiem itd.
Prawdziwy pies podwórkowy, z kategorii tych szczęśliwych, mających przestrzeń a nie łańcuch, pełną miskę, ciepłą budę i miłość właścicieli. Pies strasznie towarzyski i przyjacielski a zarazem pomimo małej postury i dobrotliwego wyglądu czujny i odważny. Poza niewielkim stadem kur pilnuje domu i chociaż nie pogryzie potencjalnych włamywaczy to narobi hałasu.

Niestety nie mój :(

Posted by Picasa

środa, 19 listopada 2008

czwartek, 13 listopada 2008

Podwórko...



....i korowód motyli. A może to nie motyle, nie wiem, nie miałam kiedy spytać.

Posted by Picasa

Chwila...


nie dłużej...
Posted by Picasa

poniedziałek, 10 listopada 2008

A może by gdzieś tak...


się wyrwać choć na chwilkę???

Zdjęcie sprzed roku, niestety w tym roku taka zimowa wyprawa się nie powtórzy..
Posted by Picasa

wtorek, 4 listopada 2008

Niebo...


nad budującą się Warszawą.
Posted by Picasa

Chryzantemy...

taki ot listopadowy kwiat.
Posted by Picasa

niedziela, 2 listopada 2008

Chleb..





Upiekłam chleb :) pierwszy w życiu, pierwszy na zakwasie, pierwszy przy którym odbywała się magia karmienia zakwasu, przygotowywania zaczynu, rośnięcia i wypiekania.
Zaczęłam w sobotę popołudniu, skończyłam w niedzielę o 5 rano. Wstawanie w nocy aby ciasto przełożyć do formy, odstawić do wyrośnięcia, wstawić do pieca i z niego wyjąć to proces niemalże taki jak przy nocnym wstawaniu do dziecka - tajemniczy i bardzo spokojny.

Na swoich chlebowych blogach Liska, Tatter, Mirabbelka czy Evenka od której wzięłam przepis pisały, że pieczenie chleba wymaga spokoju i czystych myśli, nie można się spieszyć i pospieszać. Pisały także, że sam proces przygotowywania i pieczenia wywołuje stan spokoju. Zgadzam się z nimi w 100%. Gdy chleb rośnie, rozwija się a dom wypełnia powoli jego zapach można zwolnić i poddać się jego rytmowi.

Teraz idę przygotować kolejne ciasto na kolejne chlebki aby móc nimi się podzielić. Bo ten ze zdjęcia znika strasznie szybko :)

I jeszcze jedno to jest proste i wcale nie czasochłonne - kolejne etapy wymagają 5 minut aby je przygotować a potem godziny czekania.


Posted by Picasa