małe szczęścia łapane o zmierzchu. W momencie gdy przekroczyliśmy bramę zaczęła zapadać noc. Taka wkradająca się mgłami, zmierzch wilgotny i zimny. I nikt nie zwracał uwagi na chłód i komary, siedzieliśmy rozbawieni psem, uśmiechnięci sobą.


Patrzę krytycznym okiem na to co znajduje się na dysku, nie do końca mi się podoba. Zdecydowanie przydałby mi się konsultacje fotograficzne, plener, miejsce w którym mogłabym porozmawiać o tym co robię i znowu dogadać się z aparatem...